Szybki kontakt:

+48-517 468 250

Biuro:

ul. Kościuszki 54, pok.31144-200 Rybnik

Blog o efektywności energetycznej

Refleksja nad skutecznością przetargów URE

W 2011 roku uchwalono Ustawę o efektywności energetycznej, która wprowadziła system motywowania do podejmowania przedsięwzięć służących poprawie efektywności energetycznej oparty na pozyskaniu, obrocie oraz zobowiązaniu do umorzenia praw majątkowych nazwanych Białymi Certyfikatami. Na mocy przepisów ustawy oraz rozporządzeń wykonawczych URE zostało zobligowane do organizacji przetargów, w ramach których świadectwa efektywności energetycznej będą przyznawane podmiotom (głównie odbiorcom końcowym), które w wyniku wdrożonych przedsięwzięć uzyskały trwałe oszczędności energii. Przetarg miał się odbywać co najmniej raz w roku, lub częściej - w przypadku nie rozdania w całości puli BC zaoferowanych w danym przetargu...

Tyle teoria - a jak wygląda praktyka? Mamy drugą połowę listopada 2014 i zakończone 2 (słownie: dwa) przetargi URE, w których łącznie wzięło udział 698 przedsięwzięć (ile podmiotów trudno policzyć bo większość podmiotów składała po kilka ofert), z czego 276 ofert zostało odrzuconych. Jeśli wierzyć urzędnikom URE powodem odrzucenia było niedbalstwo w przygotowaniu kilkustronicowej deklaracji przetargowej i jednostronicowej karty audytu. Moim osobistym zdaniem jednak urzędnicy znaleźli doskonałe pole do zademonstrowana swej władzy i skutecznie je wykorzystują interpretując przepisy i przerzucając ciężar winy na legislatora. Ot, taki biurokratyczny koszmar, do którego przyszło nam już się przyzwyczaić. Biorąc pod uwagę, że oferent dowiadywał się, że jego oferta nie spełniła kryteriów formalnych po 8-10 miesiącach a w przepisach nie ma żadnej ścieżki odwoławczej ani możliwości naprawy drobnych uchybień to można sobie wyobrazić jaki poziom irytacji i frustracji towarzyszy hasłom: URE, przetarg, białe certyfikaty, efektywność energetyczna... A celem przecież było wspieranie, kreowanie pozytywnych postaw względem poprawy efektywności energetycznej. Jeśli przy tym uwzględnić szalenie małe zainteresowanie udziałem w przetargach (bazując na średniej wielkości przedsięwzięciu i ilości BC zaoferowanych w przetargach ofert powinno być ok. 5-10 tys. a nie 404!) i rozdanie zaledwie 4% zaoferowanej puli to sprawa wydaje się być kuriozalna.

A czas? Czy to możliwe, że legislator nałożył na urzędników tak ciężki obowiązek w którym ponad 20 pracowników komisji przetargowej musi pracować przez około 200 dni, aby ogłosić wyniki, których kwalifikacja odbywa się w oparciu o niezbyt skomplikowany algorytm matematyczny? Jaka jest efektywność wykorzystania czasu przez pracowników komisji? Czy powodem jest totalny brak kompetencji czy też zachodzą tu jakieś inne przesłanki. Jeśli chodzi o kompetencje to może należy wyjaśnić podatnikom, którzy ten system utrzymują, na jakiej zasadzie odbywa się nabór do komisji przetargowej. Przy tak wysokiej stopie bezrobocia z pewnością na rynku znajda się osoby, które będą w stanie to zadanie wykonać równie profesjonalnie a przy tym o wiele szybciej (proste oszacowanie: 698 ofert 426 dni kalendarzowych, 20 członków komisji prowadzi do wniosku, ze jedną ofertę lustrowano przez 12 dni). Czy to nie jest przypadkiem strajk włoski? Myślę, że URE powinno się wytłumaczyć ze swoich działań (to jest w Waszym dobrze pojętym interesie) i logicznie uzasadnić o co chodzi bo przyglądanie się czystej statystyce prowadzi do brzydkich podejrzeń.

Miała byc refleksja statystyczna - przyjrzyjmy się więc gołym cyfrom

wyniki przetargów na wybór przedsięwzięć służących poprawie efektywności energetycznej

Wnioski niech każdy wyciągnie sobie sam dla siebie. Przykre jest to ciągłe marnowanie czasu, szans, potencjału, energii Polaków i działających w Polsce przedsiębiorstw. Czy naprawdę nie możemy niczego zrobić porządnie? Ale koniec narzekania - myślmy pozytywnie: CHANGE WE NEED...

Na koniec dla chętnych i wytrwałych czytelników prezentacja, w której trochę więcej statystyki - rozbicie na kategorie przetargowe itp.